
- Czy znacie... - trzask drzwi. Cisza. Sara się odwróciła ku drzwiom sali swojego gabinetu. Tak, musieli się póki co gnieść w jej gabinecie, bo nie dostali innej sali. Bo tak.
- Potter, zgubiłeś się? Puka się. Minus trzy dla Gryfonów za brak kultury Pottera. - zmrużyła oczy ku chłopcu-który-miał-za-ojca-chłopca-który-przeżył. Ten na wieść o tym, że przyczynił się do utraty kolejnych punktów, jedynie prychnął zadowolony. Myślał chyba, że tym sposobem wyprowadzi z równowagi młodą nauczycielkę. Niestety.
- Gwiazda, to musi się spóźniać. Mój tata też się zawsze spóźnia...
- ... i przychodzi nieproszony tam, gdzie go nie chcą. Genów się nie oszuka. - odpowiedziała, zanim ten dokończył. James zmarszczył nos, widząc, że na twarzach niektórych uczniów pojawił się ślad rozbawienia. Wciągnął powietrze, jakby chciał się zapowietrzyć i wybuchnąć, po czym usiadł na miejscu.
- Chcę zagrać.
- Oczywiście każdy kto przyszedł dostanie jakąś rolę. Dla przykładu ty Potter zagrasz klamkę od drzwi.
W ramach wsparcia, jedna puchonka parsknęła cichym śmiechem. To była pierwsza walka Jamesa. Walka o cierpliwość i dominację w tej sali. James myślał, że może rządzić szkołą, Sara prędzej zginie niż pozwoli bratankowi wejść sobie na głowę. Uciszył się, założył ręce na brzuchu i już słuchał z miną obrażonego mopsa.
- Czy ktoś z was kojarzy musical "Upiór w operze"? - rzuciła pytanie w pustkę. Odpowiedziała jej cisza. Serio? Czy w tych domach super czarodziei były przekazywane jakieś dobra kulturowe, czy górowała ignorancja wobec kraju w którym mimo wszystko się mieszkało? W końcu honor grupy uratowała jedna Krukonka, która jak później się okazało, miała mugolskich dziadków. Chwała zapominanej instytucji dziadków!
- W skrócie chodzi o to, że dziewczyna zakochała się w tajemniczym mężczyźnie, który nosił na twarzy maskę, bo jego twarz była zdeformowana, wszyscy się go bali...
- JA GO ZAGRAM! - wypaliła gwiazda zaranna Hogwartu. Na twarz Sary wszedł wredny uśmiech.
- Dobrze. Nasza sztuka będzie nazywać się "Irytek w Hogwarcie". Inspirowana "Upiorem". nieco humorystyczna. Zgodzie z życzeniem, James zagra Irytka.
Odpowiedział jej jęk niezadowolenia.
Irytek był iście zdenerwowany, kiedy do jego duszych uszu doszła informacja o tym, że właśnie o nim chcą zrobić przedstawienie. W normalnych warunkach by się cieszył, że został gwiazdą, ale ta głupia Potterówna uwzieła się, że przedstawienie ma być całkowicie niemagiczne, co jego jako ducha dyskwalifikowało w każdym calu ektoplazmatycznego ciałka.
Życie osób, które zgodziły się wziąć udział w "Irytku" stało się dosyć ciężkie. Było urozmaicane wyszukanymi żartami ducha. Ot, na przykład Sara musiała gonić po szklarni donice z mandragorami, uczniowie znajdywali swoje rzeczy w dziwnych miejscach, albo w ogóle ich nie znajdowali.
Uczucia Jamesa były daleko ambiwalentne. Z jednej strony cieszył się, że dostał główną rolę i będzie mógł popisać się przed całą szkołą i ojcem. Z drugiej: jednak musiał grać głupiego ducha. Z trzeciej: ten głupi duch specjalnie się na niego uwziął. A z czwartej: wypowiedział Irytkowi oficjalną wojnę.
Tak samo próby okazywały się niezwykle urozmaicone niespodziankami Irytka. Najbardziej irytowała się Ella - Krukonka, która wiedziała czym był "Upiór". Grała na skrzypcach, pięknych, starych od swojej babki. Co próbę były roztrojone, a Sara do perfekcji opanowała reparo strun.
Zapowiadało się wyśmienicie.
Była już okrutnie zmęczona. Noce bywały co raz chłodniejsze, a ona opatulona kocem przesiadywała przed kominkiem. Miała jakieś głupie poczucie, że między nią a Blackiem coś się namieszało. On był jakiś nie swój, ona wykończona psychicznie Irytkiem i pierwszorocznymi. Do tego miała na głowie Malcolma i Harry'ego. Pierwszy siedział w Hogwarcie jak mysz pod miotłą, drugi niczego nie znalazł w związku z czarną magią. Podobno nieźle tuszowali dowody. Jassssne.
- Przywykłam do tego, że oni się stąd nie wyniosą. - oznajmiła Syriuszowi, kładąc się na ziemi przed kominkiem. Czerpała przyjemne ciepełko jak gąbka wodę. Black westchnął. Sam miał już dość obecnej sytuacji. Chciał, żeby Malcolm już poszedł. Wiele czasu upłynęło, odkąd próbował jej powiedzieć...
- Saro... nie będziesz zła jak ci coś powiem? Znaczy pewnie będziesz... - znów zaczął tym tonem zbitego pieska i niepokornego ucznia. Sara spojrzała na niego zaintrygowana. Kiwnęła żeby mówił.
Gdy tylko otworzył usta, w pokoju rozległ się huk, któremu towarzyszył zapach siarki.
- Zakochana para! Ale uważaj, proszę pana! - Irytek przefrunął nad głową wiedźmy i wylądował przed kominkiem, prawie nos wkładając w ogień. Black machnął ręką ale to nic nie dało.
- Bo ta pani pana zdradza! - zaśmiał się okropnie i zniknął. Sara usiadła, serce jej załomotało. Znów widziała iskierkę zdenerwowania w oczach Łapy.
- Saro? - spojrzał na nią uważnie. Nie wierzył, że mogła myśleć o innym i oszukiwać jego. To był tylko duch. Ona nie mówiła nic. Żadnego wytłumaczenia. Serce mu zaraz pęknie.
- A wcale że nie! - krzyknęła jak nastolatka przyłapana na paleniu papierosów. To, że tam kilka razy ich usta się zetknęły podczas wymiany bakterii znajdujących się w ślinie jeszcze o niczym nie świadczyło.
A Syriusz wiedział, że będą musieli porozmawiać. Przez kominek nie załatwiało się takich rzeczy.
Pyk!
Uczucia Jamesa były daleko ambiwalentne. Z jednej strony cieszył się, że dostał główną rolę i będzie mógł popisać się przed całą szkołą i ojcem. Z drugiej: jednak musiał grać głupiego ducha. Z trzeciej: ten głupi duch specjalnie się na niego uwziął. A z czwartej: wypowiedział Irytkowi oficjalną wojnę.
Tak samo próby okazywały się niezwykle urozmaicone niespodziankami Irytka. Najbardziej irytowała się Ella - Krukonka, która wiedziała czym był "Upiór". Grała na skrzypcach, pięknych, starych od swojej babki. Co próbę były roztrojone, a Sara do perfekcji opanowała reparo strun.
Zapowiadało się wyśmienicie.
Była już okrutnie zmęczona. Noce bywały co raz chłodniejsze, a ona opatulona kocem przesiadywała przed kominkiem. Miała jakieś głupie poczucie, że między nią a Blackiem coś się namieszało. On był jakiś nie swój, ona wykończona psychicznie Irytkiem i pierwszorocznymi. Do tego miała na głowie Malcolma i Harry'ego. Pierwszy siedział w Hogwarcie jak mysz pod miotłą, drugi niczego nie znalazł w związku z czarną magią. Podobno nieźle tuszowali dowody. Jassssne.
- Przywykłam do tego, że oni się stąd nie wyniosą. - oznajmiła Syriuszowi, kładąc się na ziemi przed kominkiem. Czerpała przyjemne ciepełko jak gąbka wodę. Black westchnął. Sam miał już dość obecnej sytuacji. Chciał, żeby Malcolm już poszedł. Wiele czasu upłynęło, odkąd próbował jej powiedzieć...
- Saro... nie będziesz zła jak ci coś powiem? Znaczy pewnie będziesz... - znów zaczął tym tonem zbitego pieska i niepokornego ucznia. Sara spojrzała na niego zaintrygowana. Kiwnęła żeby mówił.
Gdy tylko otworzył usta, w pokoju rozległ się huk, któremu towarzyszył zapach siarki.
- Zakochana para! Ale uważaj, proszę pana! - Irytek przefrunął nad głową wiedźmy i wylądował przed kominkiem, prawie nos wkładając w ogień. Black machnął ręką ale to nic nie dało.
- Bo ta pani pana zdradza! - zaśmiał się okropnie i zniknął. Sara usiadła, serce jej załomotało. Znów widziała iskierkę zdenerwowania w oczach Łapy.
- Saro? - spojrzał na nią uważnie. Nie wierzył, że mogła myśleć o innym i oszukiwać jego. To był tylko duch. Ona nie mówiła nic. Żadnego wytłumaczenia. Serce mu zaraz pęknie.
- A wcale że nie! - krzyknęła jak nastolatka przyłapana na paleniu papierosów. To, że tam kilka razy ich usta się zetknęły podczas wymiany bakterii znajdujących się w ślinie jeszcze o niczym nie świadczyło.
A Syriusz wiedział, że będą musieli porozmawiać. Przez kominek nie załatwiało się takich rzeczy.
Pyk!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz