środa, 8 marca 2017

11. Psikus 2.

Napięcie, jakie powstało pomiędzy nimi dało się kroić nożem. Siedzieli w Gospodzie pod Świńskim Łbem, sączyli powoli piwo kremowe, bo na trzeźwo to się nie dało. Wpatrywał się w dziewczynę. Zauważył, że unikała jego spojrzenia. Co chwilę odgarniała włosy w ten czarujący sposób. Ale coś mu nie pasowało. To nie była jego Sara. Jego Sara żartowała, utrzymywała kontakt wzrokowy,  a na policzki wchodził lekki rumieniec. Ta była szara, cicha i nijaka. Oddał by wszystko, żeby się dowiedzieć, co siedzi  w jej głowie. Czy to przez Harry'ego? Jamesa? Może Malcolma (a raczej na pewno)?
- Nie mogę już z tobą być. - słowa Sary zawisły w tym napięciu jak mucha w pajęczej sieci. Chwilę nawet wiły się agonalnie w jego głowie. Znów na nią spojrzał. Jego Sara wyjaśniła by dlaczego. Pod skorupą kryła się wrażliwa dusza i to wiedział. 
- Bo? - tym razem on wypuścił słowa w ciszę. Dziewczyna się obruszyła i wzruszyła ramionami. Jego Sara uderzyłaby dłońmi w blat i wyszła, kłóciła się, cokolwiek. Na pewno nie wzdychałaby i nie przewracała oczyma.
- Nie kocham cię. - lustrował ją wzrokiem. Wyglądała jak robaczek, który chce uciec do swojej dziurki i się schować przed światem. Nie, nie. On odróżniał jej wrodzony "mamtowpupizm" od zachowania zlęknionej owieczki. To było takie... szczeniackie. Odchylił się na krześle w tył, założył ramiona w okolicy mostka i dręczył dziewczynę swoim spojrzeniem.
- Bo? - nie zamierzał przestawać jej dręczyć. Uśmiechnął się i skubnął wąsa nerwowo. No tak, rozmowa na poziomie dwójki dojrzałych i dorosłych osób. 
- Bo nie. Nie odzywaj się do mnie, nie pokazuj w kominku. Skończyłam. - rzeczowa jak zawsze. Wstała, odwróciła się na pięcie i wyszła. Chwilę wpatrywał się w drzwi za którymi zniknęła. Palcami uderzał o blat stołu. Nie chciał dać po sobie znać, że jej słowa go raniły. W sumie potraktował to trochę jak śmiertelną obrazę nastolatki. Powinien sobie podarować albo za nią iść. Ale to nie byłoby w jego stylu. Na pewno nie odpuści. Miał już swoje lata na karku i powinien bujać wnuki swoje, a nie Jamesa.



- A kto zajmuje się dziećmi? - usłyszał Syriusz, kiedy tylko przekroczył drzwi Hogwartu. Znów. McGonagall go kiedyś miotłą pogoni, ale tym razem zasłonił się wymówką, że ma ważne informacje dla Harry'ego odnośnie sprawy z czarną magią. Tym razem się udało, a wymówki się kończyły. Skoro Sara nie chciała przyjść do Syriusza, to Syriusz przyszedł do Sary. W końcu kazała się tylko nie odzywać i nie pokazywać w kominku, nie mówiła nic o odwiedzinach!
- Na litość, nie jestem waszą nianią. -  odburknął Black siedząc w pokoju chrześniaka. Oczy Wyjątkowego Chłopca Który Przeżył zrobiły się wielkie jak orbity i generalnie zatkało. Jak on mógł tak powiedzieć?! 
- Ta baba ci nagadała jakiś bzdur! - obruszył się Harry. Syriusz zawsze im pomagał z dobroci serca, a odkąd zaczął się spotykać z Sarą, to jakieś dziecinne foszki nastały. 
- Twoja teściowa? Nie rozmawialiśmy od wieków. - na twarz Syriusza wpełzł uśmiech. Lubił Molly, ale nie pozwoli obrażać ukochanej. Widział tylko jak twarz chłopaka poczerwieniała i kazała mu opuścić gabinet. W tym ruchu i słowach "jesteś bezczelny" zobaczył coś znajomego. Błysk w oku, zmarszczony wkurzony nos... Już chyba wszędzie widział Sarę. Ale widzieć ją w nim? Fuj. To nie było dobre porównanie, szczególnie, że znał stosunek Potterów wobec siebie. 
Jak bestia, krążył po korytarzu, na piętro nauczycieli. Usłyszał jakieś pogwizywanie. Przyczaił się jak Huncwoci na Smarka i...
- Panie Dorhood, chyba musimy porozmawiać. - miły uśmiech. Kiedy poznał Malcolma, był to chłopak, który wydawał się być zaangażowany w sprawy, które mu się poleca. Teraz - widział jego wyższość. Dorhood odpowiedział uśmiechem. 
- Wydaje mi się, że nie mamy o czym. - wzruszył ramionami. Był tak ciężko zajęty... w końcu miał nic do robienia. Łapa jednak miał inne zdanie na ten temat. 
- Posłuchaj szczylu. Albo porozmawiamy teraz kulturalnie, albo McGnagall i Ministerstwo dowiedzą sie, co tu się wyczynia. - powiedział jeszcze spokojnie. Widział, jak Malcolm walczy z samym sobą, żeby tylko nie dać się sprowokować. Poprosił go do swojego gabineciku, zamknął drzwi. Usiadł za biurkiem niczym pan prezes i świdrował brodacza lekceważąco.  
- Odwal się od Sary.
- Miałem ją śledzić...
- Ale nie zaciągać do łóżka!
- Wypadek przy pracy.
Syriusz czuł, że zaraz nie wytrzyma i walnie temu gogusiowi nie avadą, nie crucio a pięściusem w nosus. Sara miała rację, że mugolskie rozwiązania wielokrotnie bywały łatwiejsze. Malcolm wyjął z biurka jakąś tekę i rzucił nią na blat.
- Masz i po prostu zniknij...
Black chwycił papiery i zaczął je przeglądać. Z każdym kolejnym słowem nie dowierzał. Widział jak Malcolm się szczerzy. Nie myślał teraz o niczym innym niż nad odstresowującym wybijaniu zębów młodzika. Ale Łapie to nie starczyło. 
- Jesteś wrednym chamem. Co ona w tobie widzi?
- Może urok a może... odpowiednio spreparowany eliksir?
Chwila gęstej ciszy. Przetrawiał to, co waśnie się wydarzyło. Eliksir? Ta kupa brzydkich rzeczy dała jej eliksir? W jakim celu? Nie rozumiał, jaki cel miał Malcolm w rozbijaniu ich związku. Przynajmniej widział, dlaczego Sara chodziła dosłownie jak struta - bo taka była.

Trzask drzwi.

Oboje spojrzeli w ich kierunku. Musieli nie zauważyć Potterówny. Wściekła kobieta. Czy na pokładzie jest może jakiś bazyliszek do pokonania?

2 komentarze:

  1. Co ten głupi buc tutaj odpier... zrobił?! :0 Mam nadzieję, że Syriusz ostro mu zrobi koło d.py, bo mnie skręca ze złości! Żeby tak z kobietą postępować?! Honoru człowiek nie ma.

    ps. nienawidzę typa, niech umrze ;x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejcimy gościa. Początkowo taki biedny, a teraz psycho. Szejm. #dzyńdzyń
      Dużo tajemnic.
      Szkoda, że nie było nic o sztuce Sary, ale może będzie w kolejnym rozdziale. Czekam. :3

      Usuń