wtorek, 7 lutego 2017

2. Pączek na początek.

Ślizgon, Gryfon, Ślizgon, Puchon, Puchon, Krukon, Gryfon, Gryfon, Ślizgon...
Ene due rabe...
Wielkie żaby kradną lalę...



- Sara! - cichy krzyk (o ile krzyk może być cichy) i szturchnięcie pani Sprout wystarczyły, aby obudzić Sarę. Siadała gdzieś na szarym końcu i miała nadzieję, że jej chwilowa drzemka podczas ceremonii nakładania Tiary Przydziału umknie wszystkim, 

A jednak...

Mimowolnie przesunęła spojrzeniem wzdłuż stołu Gryfonów. Od razu dostrzegła spojrzenie bratanka. Kpiące, świdrujące i bezczelne. No tak. James został Gryfonem. Co za niespodzianka. 
Odpowiedziała mu tym samym. Widzieli się raz, wtedy, tego pamiętnego popołudnia kiedy spotkała się z Syriuszem...

Syriusz. Człowiek zagadka. Jeszcze tego samego dnia osobiście wyprawił się, aby oddać jej portfel. O nic nie pytał. Musiał sprawdzić dokumenty, musiał poznać nazwisko. Miała nadzieję, że również uznał to za zbieżność nazwisk. Jednakże niezwykle nurtował ją ten delikatny uśmiech półgębkiem, jakby chciał jej wywinąć jakiegoś psikusa. Dojrzały mężczyzna o duszy chłopca. Tak go odebrała, Czy było to prawdą? Jeszcze nie wiedziała. 

- Saro! Co z tobą, na litość! - syknęła pani Sprout już nieco ostrzej. Znów się zamyśliła, przed oczyma wciąż miała nonszalancki uśmiech pana Blacka. Zupełnie zapomniała, że miała wręczyć profesor McGonagall kosz niewiędnących bratków i białych róż. 
Podeszła do pani profesor z tym nieszczęsnym koszem. Minerwa się uśmiechnęła, chociaż w spojrzeniu widziała cichy beszt. No dalej, śmiało. Przywykła do tego, że besztano ją na każdym kroku od dnia poczęcia. 

Jeszcze kilka bzdurek organizacyjnych i... ruszyli. Ogólny zgiełk, hałas wrzask. Nauczyciele rozmawiają, opiekunowie się rozeszli do pierwszaków. Piją, ba, chleją. Pani Sprout już wesolutka. Popatrzyła dalej. O Hagridzie wolała nie wspominać. Flitwick leżał już pod stołem. Snape. Snape z równie pogardliwym spojrzeniem przyglądał się temu upadkowi zwyczajów moralnych. Ich spojrzenia się spotkały. Oboje bez pozytywnych emocji, chcący już stąd wyjść, a jednocześnie czekający aż ten cały motłoch zniknie.
Westchnęła, przewróciła oczyma i wstała. Saro Potter, podobno ten tchórz, który cię porzucił za niemowlaka był odważny. Miej więcej gracji niż on. Gustownie uniosła kraj sukienki w górę i niczym sarenka zeskoczyła ze schodków. Chciała już znaleźć się w swoim malutkim pokoiku. 



Ktoś, kto miał dobry słuch mógł usłyszeć stłumiony śmiech z pokoju panny Potter. Tak, to zlodowaciałe serce potrafiło się śmiać i wcale żadna maska ze skóry nie kruszyła się na policzkach. Ciemnowłosa w ordynarny sposób objadała się pączkami jednocześnie przyglądając się głowie Syriusza trawionej przez płomienie. Siedziała na przeciw kominka i drażniła pana Blacka pączkiem pełnym malinowego nadzienia, oblanego słodziutkim lukrem.
- Na prawdę zasnęłaś podczas ceremonii? James już o wszystkim doniósł. - Syriusz chyba nadal w to nie wierzył,  chyba że usłyszy potwierdzenie od samej zainteresowanej.
- Zdarza się i najlepszym. 
- Skromna jak zawsze. - mężczyzna prychnął. Widziała, że coś go gryzie. Rzuciła więc w niego okruszkami. Chwila krępującej ciszy. Ona kończyła jeść, on patrzył wszędzie tylko nie na nią. 
- Saro?
- Hm? 
- Albo nie.
Czyli kolejny dowód na to, że mężczyźni są bardziej zmienni niż baby. Skoro nie chciał kontynuować, to jego sprawa. Kiedyś powie. Zawsze się tak kończyło we wszystkich książkach jakie przeczytała i filmach jakie widziała (jej dziadek wcale nie uważał, że telewizor czy wyjście do kina jest śmiertelnym grzechem świata czarodziejów, wręcz przeciwnie. Można przed nim znikać na wiele godzin z butelką piwa, lepsze niż czasozmieniacz).
- To jak się zdecydujesz to powiedz. - perfidnie oblizała sobie palce z lukru. Dobrze, że nikt (prócz Syriusza) jej nie widział. 
- Jesteś paskudna.
- Wiem. Dobranoc. - zaśmiała się i po prostu poszła wpakować się do łóżka. Miała nadzieję, że Syriusz nie jest Cullenem Świata Magii i zniknie, a nie będzie sterczeć w tym kominku i się gapić. Wtedy zacznie się martwić, ze ma jakiegoś prześladowcę. 

2 komentarze:

  1. Mistrz Eliksirów jest zadowolony. Choć sam osobiście nie przepada za pączkami. Oby tylko ten lukier nie ulokował się w tyłku Panny Potter. Byłoby to wysoce niewskazane!

    Czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Lepiej niech ulokuje się w górnej partii ciała :P

      J A T E Ż :P

      Usuń