Sara
~~~
Ostatnie dwa dni były dla niej istnym koszmarem. Z jednej strony musiała niańczyć pana Malcolma Agdziejestskładziknamiotły Dorhooda. Z drugiej strony starała się nie wchodzić panu Harry'emu Jestembogiem Potterowi pod nogi. Jeszcze nigdy trasa sala lekcyjna - gabinet - pokój nie była tak długa (zwykle szybkim krokiem mogła pokonać ją w niecałe pięć minut). Jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że pogodziła się z Syriuszem. Taaaak, pogodziła. Widziała, że był jakiś nieswój i wyraźnie coś go dręczyło. Ale jak to mężczyzna - nie powie, bo po co.
Wieczór również nie zapowiadał się obiecująco. Z tej jakże cudownej okazji, kiedy to dwójka ważniaków postanowiła nawiedzić szkołę, McGonagall wydała oświadczenie o uroczystej kolacji dla grona pedagogicznego.
Taka radość w sercu.

Starsi nauczyciele rozmawiali i śmiali się, zagadując Harry'ego. No tak, mieli w końcu tyle wspólnych przygód. Z wrażenia jej sernik się przewrócił na talerzu, kiedy próbowała łyżeczką rozdzielić twardy spód.
- Słoneczko, podasz mi wino? - niski ton dobiegł do jej ucha. Sara dostała aż ciarek, które przebiegły wzdłuż kręgosłupa, prostując go aż do bólu.
- Panie Dorhood. Jest pan bezczelny. - parsknęła. Od razu dostała w bok kuksańca od pani Sprout, bo w końcu niegrzecznie odezwała się do gościa z Ministerstwa. Co za zniewaga. Podała mu to nieszczęsne wino. Które wylał na jej kremową sukienkę.
- NA MERLINA! Wybacz! - zawołał do Sary, która wyglądała jak rozwścieczony centaur. Co on sobie wyobraża? Wstała z godnością i wyszła z sali, żeby się przebrać. Chociaż przez chwilę nie będzie musiała patrzeć na te dwie zakazane mordy.
- Podobno próbują go wskrzesić. A przynajmniej bawią się w ten sposób. - usłyszała słowa brata, kiedy weszła do środka. Tym razem miała na sobie szmaragdową sukienkę do kolan, którą otrzymała od Syriusza. Od razu poczuła na sobie spojrzenie Dorhooda i Harry'ego, który na chwilę się uciszył i przypatrywał się dziewczynie. No dobrze. Faktycznie Syriusz lekko przesadził z dekoltem. Po chwili wszyscy wrócili do rozmowy.
- Więc dlaczego jesteś w szkole? - spytał się Flitwick. Potter jak zawsze miał ten poważny wyraz twarzy. W końcu uratował świat przed destrukcją, prawda?
- Przypuszczam, że jeden ze starszych uczniów może maczać palce. w czarnej magii. Musimy to sprawdzić. - oświadczył i wziął sobie na talerzyk kolejną porcję ciasta - Poza tym chciałem odwiedzić syna. Podobno James ma na pieńku z nauczycielką zielarstwa? - i wbił w nią te swoje oczka. Zrobiła obojętną minę i wzruszyła ramionami.
- Jak dba, tak ma. - burknęła pod nosem, co zaowocowało kolejnym kuksańcem od pani Sprout. Harry roześmiał się dość sztucznie. Chyba tylko Snape nie wydawał się być oburzony jej komentarzem (i ta ofiara losu - Malcolm). Może powinna była zmienić profesję i odbyć staż z eliksirów?
Syriusz
~~~
Jak zawsze czekał na Sarę w jej kominku. Wpadanie bez zapowiedzi, niczym maniakalny prześladowca wpadło mu w nawyk. Ale ona nie miała nic przeciw więc... więc... więc może! Ostatnio coś narzekała, że jest dużo zamieszania bo dwóch nadętych wpadło odwiedzić Hogwart.
Trzask drzwi, stukot obcasów i trzy, dwa, jeden...
- Na prawdę nie możesz mówić, że wpadasz?
Czyli wszystko było w porządku. Miał nadzieję, że Sara go nie wygoni z pokoju, bo było już późno. Pewnie chciała iść spać, przebrać się i zrobić brzydką, jak to wszystkie kobiety robią, kiedy słońce zachodzi i muszą iść spać (nie będziesz mnie oglądać bez makijażu!). Patrzył jak chwilę się krząta, niemal ignorując jego osobę.
- Jak mój chrześniak się sprawuje? - zdobył się na odwagę, aby zapytać. Był ciekawy, czy Sara nadal będzie tak cięta na Pottera, kiedy go spotka. Widział jak się zatrzymała, wyprostowała i odwróciła do niego. W dłoni perfidnie trzymała pączka. Czyli było stresująco.
- Jak imbecyl. - oświadczyła. Syriusz cicho parsknął. Czyli nic się nie zmieniło, a ona była w formie.
- Dlaczego go tak nie cierpisz? - spytał już chyba po raz setny. Nurtowało go to. Był ciekaw nazwiska, jej relacji z Harrym, z Jamesem i resztą. A najbardziej z Rogaczem. I on się, cholibka, tego dowie. Nawet jakby miał pójść po trupach do celu.
- Bo mam swoje powody. - ugryzła pączka patrząc mu prosto w oczy. Robiła to specjalnie? Westchnął. Ciężko będzie. Ale może kiedyś mu powie. W końcu omamił jej serduszko, to jej powie. Tylko musi zagrać na odpowiednich strunach. Był taki pewien siebie. A do niej czasami brakowało mu sił.
Malcolm
~~~
Wszystko w tej szkole wydawało mu się nie być takie jak powinno. W sumie było wszystko zgodnie z zasadami, ale coś mu nie pasowało. Nie potrafił określić co. Dobrze, że miał co najmniej miesiąc na to, aby sprawdzić Hogwart.
A może chodziło o ludzi? Czuł tutaj dziwną atmosferę. Niby wszystko było dobrze, a jednak nie. Surowa dyrektorka, nauczyciel stosujący przemoc, innym wszystko było jedno, młoda Sara, która chodziła zła jak osa i podobno dręczyła uczniów, a konkretnie to syna Pottera. Nie wszystkich da się lubić.
W pewien dziwny sposób go pociągała. Ta upartość, niedostępność. Uwielbiał takie panny wyprowadzać z równowagi. No dzisiaj! Jeszcze chwila i za sukienkę oberwałby w pysk. Bawił się świetnie.
Ale romanse nie były jego zamierzeniem (aczkolwiek taki wątek poboczny byłby mile widziany). Musiał sprawdzić konkretne rzeczy, nazwiska, akta i inne papiery. Inwigilacja? Dostał takie zadanie i musiał się go trzymać, bez względu na to, jak bardzo nieetyczne się to mogło wydawać. Ale odkąd to Ministerstwo postępowało etycznie? No właśnie.
Siedział w swoim pokoju. Przeglądał kolejne papiery konkretnych osób, mając nadzieję, że w końcu znajdzie coś ciekawego, coś, co było potrzebne jego zwierzchnikowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz